Sługa Boży o . Euzebiusz Huchracki

Sługa Boży o. Euzebiusz Józef Huchracki urodził się w Katowicach dnia 15 października 1885 roku. Na chrzcie świętym otrzymał imię Józef. Rodzice jego Piotr i Stanisława Bonczkowska pochodzili z Wielkopolski. Ojciec ze Śremu, a matka z Belęcina k/ Siemowa. W poszukiwaniu pracy przeprowadzili się na Górny Śląsk. Zamieszkali przy ulicy Karbowej 18 W Katowicach. Ojciec przyszłego Sługi Bożego był stolarzem i pracował w kopalni „Ferdynand” (dziś „Katowice”). Matka natomiast opiekowała się dziećmi i domem. Józef miał rodzeństwo: siostrę i trzech braci. Do szkoły powszechnej uczęszczał w Katowicach. Tam też rozpoczął naukę w gimnazjum, lecz na skutek wykrycia jego przynależności do tajnej polskiej organizacji młodzieżowej został z niego usunięty. Przeniósł się wtedy do Wrocławia, gdzie obudziło się w nim powołanie do stanu duchownego.

Uzyskawszy maturę postanowił wstąpić do zakonu franciszkańskiego i zostać kapłanem. Zgłosił się do Braci mniejszych – Franciszkanów we Wrocławiu – Karłowicach i został przyjęty. A potem skierowany do domu nowicjackiego w Borkach Wielkich. Nowicjat rozpoczął 7 IV 1906 r.i otrzymał imię zakonne: Euzebiusz. Po odbyciu rocznego nowicjatu i złożeniu 8 IV 1907 r.ślubów zakonnych oddał się 6 – letnim studiom filozoficzno – teologicznym w zakonnym Wyższym Seminarium we Wrocławiu – Karłowicach. Uroczyste śluby zakonne złożył 16 IV 1910 r.Święcenia kapłańskie przyjął 21 VI 1913 r.z rąk metropolity wrocławskiego, księdza kardynała Jerzego Koppa.

Prymicje odbyły się w nowo wybudowanym, kościele franciszkańskim (dzisiaj Bazylice Mniejszej) w Katowicach Panewnikach. Były to pierwsze prymicje w kościele panewnickim. W sierpniu 1914 r.wybuchła I wojna światowa. W październiku tego roku o. Euzebiusz został powołany do służby w wehrmachcie, do jednostki wojskowej w Olsztynie, na stanowisko kapelana wojskowego. Spędził przeszło dwa lata na froncie wschodnim (nad Dźwiną) a resztę lat na froncie zachodnim, we Francji. Całą kampanię wojenną – co warto podkreślić – odbywał w habicie franciszkańskim a nie w mundurze niemieckim, z czego się szczycił. Otrzymał też odznaczenie wojskowe „Żelazny Krzyż” II klasy, jako proboszcz (mjr) 37 Dywizji Piechoty. Po klęsce Niemiec W r. 1918 o. Euzebiusz wrócił szczęśliwie do swojej zakonnej prowincji pw. św. Jadwigi. W tym czasie powstała nowa rzeczywistość – wolna i niepodległa Polska w nowych granicach. W sercu o. Euzebiusza zrodziła się nieodparta chęć przedostania się do Polski, by w niej jako Polak realizować swoje życie zakonne i kapłańskie dla dobra Kościoła i Ojczyzny. W wolnej i niepodległej Polsce. W r. 1920/21 odbył się na Śląsku plebiscyt, dzięki czemu Polacy, mieszkający po stronie niemieckiej, mogli przenieść się do Polski, a Niemcy – na stronę niemiecką. Taka możliwość zaistniała także dla zakonników prowincji św. Jadwigi na Śląsku. Z tej okazji skorzystał też o. Euzebiusz Huchracki i przeniósł się do tzw. komisariatu poznańskiego, który w r. 1929 uzyskał prawa prowincji – dziś pw. Wniebowzięcia NMP w Polsce z Siedzibą w Katowicach Panewnikach.

Przełożeni zakonni powierzali ojcu Euzebiuszowi różne urzędy i stanowiska. Wśród braci uchodził za wzorowego kapłana i zakonnika, jak również za wielkiego patriotę i Polaka. Był gorliwym zwolennikiem Wojciecha Korfantego, znanego działacza na Śląsku i inicjatora powstań śląskich. Dnia 16 VI 1938 r.o. Euzebiusz, przez przełożonych zakonnych został mianowany przełożonym klasztoru w Miejskiej Górce na Goruszkach k/ Rawicza. Oprócz niego konwent liczył wówczas 5 ojców i 7 braci nie kapłanów. Przy kościele klasztornym nie było parafii, za to istniała dość liczna świecka rodzina tercjarska, której kierownikiem duchowym był każdorazowy przełożony klasztoru.

I tam właśnie zastała go II wojna światowa. O. Euzebiusz ani na krok nie opuścił klasztoru, choć jego współbracia to zrobili, pozostawiwszy go samego. Jedynie pozostał przy nim kleryk z Wronek, br. Hugolin Pieprzyk, który w klasztorze na Goruszkach spędzał wakacje. O. Euzebiusz był stanowczo przeciwny opuszczeniu klasztoru nie tylko z racji przełożeństwa, ale jako były żołnierz z I wojny światowej miał dość dużo okazji widzieć tragiczne losy uciekinierów. Dlatego widząc uciekających ludzi, wychodził im naprzeciw i przekonywał ich do powrotu – nie zawsze skutecznie. Jedynie mieszkańcy Karolinek dali się przekonać i dla nich o. Euzebiusz kazał otworzyć bramy i przyjąć, by w piwnicach klasztoru mogli znaleźć schronienie przed ewentualnym bombardowaniem. Na szczęście w powiecie rawickim nie było żadnych działań wojennych ani bombardowań. Pierwsze oddziały Wehrmachtu pojawiły się w Miejskiej Górce dopiero po tygodniu, spokojnie wkroczywszy do miasta od strony Sarnowy.

Pod wieczór 15 lutego 1940 r.zjawiło się nagle w klasztorze na Goruszkach poznańskie gestapo, przywożąc w bagażówce 18 księży diecezjalnych z okolicznych parafii, by ich w klasztorze internować. Również w tym dniu gestapo aresztowało i internowało zakonników będących w klasztorze i zagroziło surowymi karami samowolnie klasztor opuścić, a o. Euzebiusza uczyniło odpowiedzialnym za wszystkich internowanych księży i zakonników.

 

Od czasu do czasu pojawiały się kontrole, które przeprowadzał wyższy rangą oficer niejaki Wolf z Poznania. Ten dowiedziawszy się, że o. Euzebiusz pochodzi ze Śląska i że w czasie I wojny światowej służył w wehrmachcie, zaproponował ojcu zwolnienie z aresztu i pozwolenie na wyjazd do Generalnego Gubernatorstwa (G.G.), o ile podpisze tzw. volkslistę. O. Euzebiusz na tę propozycję stanowczo zaprotestował. Potwierdza to o. Hugolin Pieprzyk, naoczny świadek drogi męczeństwa. Według niego o. Euzebiusz wypowiedział takie słowa: „Ich bin Pole und ich bleibe Pole!” Uważał to za osobistą obrazę i był zdecydowany jako Polak dzielić los polskiego duchowieństwa oraz cierpieć za wiarę i Ojczyznę. Tak jasne i bezkompromisowe stanowisko bezsprzecznie świadczy o jego mocnej decyzji. Nie wyparł się Boga i polskości.

Dnia 1 kwietnia 1941 r.nastąpiła likwidacja klasztoru na Goruszkach i oddanie go na rzecz III Rzeszy na cele więziennictwa w Rawiczu. O tym zdecydowała komisja z Berlina, która w tym dniu w otoczeniu burmistrza miasta i miejscowej policji zjawiła się w klasztorze i o powyższej decyzji powiadomiła o. Euzebiusza.

Następnego dnia przybyło z Poznania gestapo i zabrało internowanych księży i zakonników z klasztoru umieściwszy ich w klasztorze ojców benedyktynów w Lubiniu k. Kościana, gdzie również znajdowali się internowani księża i zakonnicy. O. Euzebiusz otrzymał nakaz pozostania na razie na miejscu by z pomocą dwóch braci: Bonawentury i Hugolina dokonał inwentaryzacji mienia klasztornego na Goruszkach a sporządzoną listę przekazał burmistrzowi miasta. Po wykonaniu tego zadania o. Euzebiusz otrzymał od burmistrza tzw. ausweis na podróż koleją wraz z dwoma braćmi do Lubinia.

Dnia 26 kwietnia 1941 r., wczesnym rankiem, po Mszy św. i śniadaniu o. Euzebiusz i jego dwaj w/w. towarzysze z bólem serca, ale niezłomną nadzieją, że kiedyś wrócą, opuścili Goruszki i pociągiem – via Krobia, Gostyń – bez obstawy policji, przybyli do klasztoru w Lubiniu, powitani serdecznie przez przeora, o. Zygmunta Mrełę i internowanych księży i braci zakonnych. Tutaj przez kilka miesięcy pozostawali w spokoju, jedynie policja z Kościana nawiedzała ich od czasu do czasu, zachowując się wobec internowanych arogancko i hałaśliwie a nieraz ich bijąc.

Dnia 6 października 1941 r.nastąpiła likwidacja klasztoru w Lubiniu. W tym dniu przyjechało ciężarówką z Poznania gestapo po internowanych księży diecezjalnych i zakonnych i zawiozło ich do Poznania, na Fort VII.

Braciom nie kapłanom pozwolono wrócić do swoich rodzin lub podjąć pracę na miejscu. Był to ostatni moment, kiedy jeszcze można było się uratować z nieuniknionej śmierci. I taką szanse wydaje się miał również Ojciec Euzebiusz Huchracki, lecz świadomie wybrał drogę, która jak chyba zdawał sobie sprawę zmierza do męczeństwa.

Do obozu koncentracyjnego w Dachau przyjechał pociągiem przepełnionym księżmi polskimi dnia 30 października 1941 r W obozie otrzymał numer 28240 i został przydzielony na blok 28, izba 4. Podnosił współwięźniów na duchu.

W marcu 1942 r.przeprowadzono selekcję wśród więźniów na zdrowych, zdolnych do pracy i na inwalidów. Tych ostatnich jako element nieproduktywny skazano na śmierć przez otrucie gazem w komorze gazowej w Hartheim, albo też w autach wyposażonych w takie komory lub w krematorium nowym w Dachau, które taką komorę posiadało. O. Euzebiusz cierpiąc na serce, został zaliczony do inwalidów. W nocy z 5/6 maja 1942 r.w transporcie inwalidów zginął zagazowany śmiercią męczeńską – śmiercią bohaterską! Sługa Boży Euzebiusz Huchracki żył 56 lat, z tego 36 lat w zakonie i 29 lat w kapłaństwie.

Ostatnie słowa, jakie wypowiedział do współwięźnia br. Hugolina, żegnając się z nim brzmiały: Trzeba się na wszystko zgodzić, co Bóg da…. Z Bogiem!

Świadectwo życia i droga męczeństwa Sługi Bożego o. Euzebiusza nie może być zapomniana. Jest on dla dzisiejszego człowieka pięknym przykładem wytrwałości aż do końca w przeciwnościach i cierpieniach tak fizycznych jak i duchowych. Jego męczeństwo jest uwieńczeniem pięknego życia poświęconego Bogu i Kościołowi Świętemu.